Ostrzeżenie

Opowiadania zawierają treści homoseksualne, jeśli nie odpowiada Ci taka tematyka, opuść blog.

piątek, 30 marca 2012

Miłość z piekła rodem (Kagaho x Hades)

Kilka słów przedmowy:
Witajcie, jestem Agushia i będę co jakiś czas publikować tu moje wymysły, których jest naprawdę wiele... czasem aż za wiele xD" Jako pierwszego opublikuję jednego z moich oneshotów, których jest stosunkowo niedużo, ponieważ mam zamiłowanie do długich opowiadań (o czym także i Wy wkrótce się przekonacie ^^). Czasem bywają długie tak jak moda na sukces, lubię też stwarzać własne postaci i całą otoczkę yaoica (klimacik hihihi klimacik!), także będzie wiele opek z postaciami dla Was nowymi (mam nadzieję że to dobrze:>).

Postaci:
Kagaho i Hades z anime "Saint Seiya: The Lost Canvas", mało znane anime ale wielbione przeze mnie (i moją przyjaciółkę Nelier, która też jest tu autorką)
Hades wygląda tak: http://www.mythcloth.info/wp-content/uploads/2009/06/alone.jpg
Kagaho wygląda tak: http://images.wikia.com/saintseiya/images/2/21/Benu_Kagaho.jpg

Do yaoi zainspirowała mnie konkretna scena w anime, jeśli oglądaliście, na pewno zorientujecie się która ;)) ...

A więc miłego czytania :)

--------------------------

Samo serce mrocznych czeluści piekła, świata umarłych... i wielki pałac jego władcy, w którym znajduje schronienie także jego orszak, wojownicy ciemnych gwiazd. Gdzieś w pałacu znajduje się komnata samego Hadesa, postaci niezwykle tajemniczej i ciekawej... po przejęciu kontroli nad ciałem najczystszego człowieka łączył on w sobie ludzkość wraz ze swoją boskością władcy umarłych, pana śmierci.
Hades wybrał sobie ciało człowieka który był dość wysoki, szczupły, o delikatnej posturze. Jego czarne, długie włosy powiewały wraz z szeroką zwiewną, przedługą szatą. Oddawał się swojej największej rozrywce – malowaniu.
Ciszę przerwał ktoś wkraczający do komnaty. Bardzo wysoki, postawny mężczyzna w wielkiej czarnej zbroi, która zasłaniała go prawie całego. Wszedł ostrożnie i na pewną odległość uklęknął przed Hadesem. Hades nie raczył nawet na niego spojrzeć. Nie przerywał swojej czynności i nie zwracał uwagi na sługę.
- Wasza Wysokość, przyszedłem upewnić się, czy wszystko w porządku.
- A jak uważasz, Kagaho? - odpowiedział beznamiętnie, nie odrywając wzroku od obrazu.
- Sprałem tym cieciom tyłki, aż miło, jednak... trapi mnie coś...
- Co takiego?
- Lordzie Hadesie... czy mógłbyś... podwinąć rękaw...?
Czarnowłosy odłożył pędzel i podwinął długi rękaw swojej szaty. Ukazała się drobna ręka z małą blizną na nadgarstku. Kagaho zacisnął pięści ze złości rąbnął w najbliższą ścianę, rozwalając ją.
- Ale ze mnie głupiec! Powinienem bardziej uważać, kurwa mać! Jak mogłem do tego dopuścić...
- Uspokój się, Kagaho. Jeśli nie przestaniesz niszczyć mojej komnaty, licz się z konsekwencjami.
Hades nie był w dobrym humorze, można powiedzieć że był w złym, był niezadowolony. Kagaho doskonale zdawał sobie z tego sprawę, co pogarszało także i jego samopoczucie, w końcu dla niego... liczył się tylko on... i nikt więcej.
- Oczywiście, Wasza Wysokość. Przepraszam. - wydusił z siebie z grymasem po czym obserwował jak jego pan ze stoickim spokojem wraca do malowania.
- Wiesz, że ci nie przepuszczę, prawda, Kagaho? - znów przestał malować i spojrzał na niego – Jesteś moim najbardziej oddanym rycerzem i wymagam od ciebie dużo więcej niż od innych.
Szmaragdowe, puste, bezlitosne spojrzenie władcy piekieł spotkało się ze spojrzeniem czarnego rycerza. Tak bardzo żywym.
- Jestem gotów na poniesienie konsekwencji... To był mój wielki błąd, nigdy nie powinienem nikomu pozwolić na zadrapanie ciebie, panie...
Hades podszedł wolnym krokiem do klęczącego nadal przed nim Kagaho. Wyciągnął przed siebie rękę z blizną podciągając rękaw.
- Napraw swoje zaniedbanie. Musisz odbudować moje zaufanie wobec ciebie... a co do rany... sądzę, że potrafisz sprawić, by to zniknęło...
Kagaho delikatnie i ostrożnie chwycił dłoń Hadesa. Była drobna, jak cała postać władcy piekieł, aż trudno było uwierzyć że ta postać niesie ze sobą wielkie zniszczenie zaledwie poruszając palcem.
- Wasza Wysokość, jesteś jedynym powodem mojego istnienia. Nic innego się dla mnie nie liczy... ja... chcę przynieść ci ulgę...
Miło było tego słuchać, zwłaszcza że ten obrazek był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego... Nikt inny nie mógłby zobaczyć Bennu Kagaho takiego, jakim właśnie jest w tej chwili. Zawsze dla wszystkich porywczy, agresywny i bezlitosny. Dla Hadesa, niczym piesek... a Hades zawsze bardzo lubił pieski...
- No, dalej... przynieś mi ją. Pozwalam ci, więcej, wymagam tego... żądam tego.
Szmaragdowe oczy zapłonęły ogniem, kąciki ust uniosły się lekko do góry.
Kagaho trzymając w dłoni dłoń Hadesa złożył na bliźnie delikatny pocałunek. Czarny rycerz myślał teraz tylko o miękkiej skórze swojego pana, natomiast władca piekieł myślał teraz wyłącznie o ciepłych ustach swojego sługi. Długowłosy uniósł swoją drugą dłoń i wykonał mały gest, spowodowało to pęknięcie zbroi na głowie rycerza.
- Tak lepiej. A teraz chodź za mną...
Hades uniósł się lekko nad ziemię i powędrował do sąsiedniej komnaty. Za nim ciągnęła się i szamotała się jego czarna szata i długie włosy. Wszystko co robił, robił z dużą gracją i Kagaho zawsze to zauważał i doceniał, podziwiał go nie tylko ze względu na jego potęgę, ale i styl bycia oraz... urodę. Tak, w rzeczy samej był pełen wdzięku... który teraz sprawiał że nie mógł oderwać od niego oczu. Gdy pokonali drzwi do sąsiedniej komnaty okazało się, że była to... sypialnia Hadesa? Wielkie mroczne staromodne łoże z ciemnego drewna owiane czarnym aksamitem. Nikt poza Hadesem nie mógł tutaj przychodzić, to była strefa jego prywatności której nikt nie odważył się nigdy przekroczyć. Do teraz.
Ten fakt trochę zdziwił krótkowłosego, nie zabardzo wiedział po co Hades miałby go tutaj przyprowadzać... a nawet jeśli podejrzewał coś, to... nie, przecież to niemożliwe.
- Wiesz, po co tu jesteś? - no cóż, Hades chyba trafił w sedno tym prostym i bezpośrednim pytaniem, bo Kagaho był trochę zdezorientowany.
- N-nie, panie...
- Chcę żebyś sprawił, że poczuję przyjemność. - podszedł do niego na tyle blisko, by patrzyli sobie w oczy wyjątkowo intensywnie. Gdyby nie istniała różnica wzrostów, stykaliby się nosami. Jednak Kagaho był wyższy o głowę, co jednak nie sprawiało problemu, ponieważ Hades ponownie wzniósł się w powietrze o tą różnicę. I teraz już się stykali.
- Twoim zadaniem jest mnie zadowolić, tego potrzebuję w tej chwili... potrzebuję mojego najlepszego sługi, potrzebuję ciebie, Kagaho... Podołasz...?
Kagaho natomiast powstrzymywał się z całych sił, by mu nie przerwać. Gdyby nie miał tej obawy, rzucił by się na jego usta już dawno temu.
- Zawsze na twoje rozkazy, mój Hadesie. Zrobię wszystko.
Nietypowa dosyć ta misja... można by nazwać ją 'specjalną'... Ale Kagaho w głębi ducha właśnie na to czekał, jako ten najlepszy i najbardziej oddany...
- Tak, zrób ze mną wszystko... - szepnął mu zalotnie do ucha, i wtedy Kagaho już nie wytrzymał. Chwycił go oburącz za policzki i z całych sił zderzył swoje usta z jego. Były zimne. W przeciwieństwie do jego. Całe ciało czarnego rycerza było gorące, rozpalone. Hades oddał się z ufnością miłemu ciepłu, które poczuł. Było rzadkie dla niego i bardzo cenne. Zamknął swoje powieki i owinął swoje ramiona wokół karku Kagaho zatracając się w cieple, topniejąc. Gdy krótkowłosy zachłannie wkradł się językiem do jego ust, stracił na chwilę koncentrację i upadłby na ziemię, jednak jego sługa słynący z szybkości złapał jego biodra i przytrzymał na swojej wysokości.
Poczuł je w swoich dłoniach, mimo szaty mógł wszystko dokładnie...zmacać.
Kagaho dobrze wiedział co teraz ma robić, ponieważ kierował się instynktem. Dopiero teraz wyzwoliło się w nim to wszystko, co czuł do swojego pana Hadesa. A nie była to zwykła relacja władca-sługa...
Z łatwością niosąc długowłosego, skierował się w stronę gigantycznego łoża i runął na nie.
Hades przerwał pocałunek i odwiązał fioletowy aksamit będący częścią jego stroju. Następnie pstryknął palcami i było po zbroi Kagaho. Całej. Cudotwórca...? Teraz granatowowłosy był tylko w cienkim, przylegającym do ciała czymśtam... Było widać każdy zarys muskularnej sylwetki czarnego rycerza. Długowłosy władca piekieł wodził swoim delikatnym palcem po każdym skrawku klaty Kagaho.
- Całkiem całkiem, jak przystało na mojego asa w rękawie...
Kagaho poczuł się tak skomplementowany, jak nigdy, to dało mu siłę... poczuł że może przenosić góry, poczuł, że jeśli teraz nie będzie miał Hadesa w swoje posiadanie, chociaż ten jeden jedyny raz, to nie ma po co żyć...
Dziki, taki niewątpliwie był Bennu Kagaho, jednak nie odważyłby się tego ujawniać przy Hadesie. Nie przy nim, nie przy tej jedynej osobie... Tutaj jednak pękły już wszystkie granice rozsądku.
Rzucił się na niego jak zwierz nie zważając na żadne konsekwencje. Bardzo nie chciał zniszczyć szaty Hadesa, jednak nie miał czasu ani cierpliwości na borykanie się z nią, chciał dotknąć jego ciała, poczuć jego ciało... Rozerwał szatę i ubrania od góry docierając w końcu do bladego, zimnego ciała. Wpił się w okolice obojczyka i napawał się smakiem, zapachem, dotykiem.
Zaskoczony Hades rozszerzył swoje oczy które teraz wyglądały bardzo niewinnie... trochę jak... dziecka... Nie znał takiego Kagaho. Dzikiego, niezależnego i nieokiełznanego, którym był w istocie, dla wszystkich.
Przymykając oczy, cicho wzdychał i oddawał się pieszczotom. Wtedy poczuł, że partner go gryzie.
- Cz-czyżbyś... z-zapomniał z kim... masz do cz-czynienia, co ... K-kagaho?
Odpowiedział mu złośliwy uśmiech. Wcale nie przestawał.
- N-nie pozwalaj s-sobie n-na zbyt... w-wiele...
- Wasza wysokość jest zbyt podniecający, bym mógł o tym myśleć... - wyszeptał mu do ucha, lekko je przygryzając. Na bladych policzkach Hadesa pojawił się delikatny odcień różu. Próbował to zakryć kurtyną długich włosów, jednak jego postawny partner szybko je odgarnął.
- D-do roboty... - rozkazał. Kagaho poradził sobie szybko z dalszą częścią szaty, rozwalając ją siłą. Lizał i ssał płatek ucha czarnowłosego, dłońmi błądził po jego torsie, aż natknął się na czuły punkt.
- A-ach...
Ten krótki, aczkolwiek niebiański dźwięk absolutnie nie przypominał głosu władcy piekła. Przypominał jęki anioła, złapanego w sidła. Był jak zakazany owoc. Kagaho chciał więcej, chciał tego słuchać, chciał widzieć tego potężnego, boskiego i okrutnego Hadesa jęczącego pod nim jak niewinny rozdziewiczany anioł. Przesunął swój język w stronę szyi i zjeżdżał w dół, powoli, dokładnie smakując każdy skrawek skóry. Obchodził się z nim jak z bezcennym delikatnym skarbem, był żądny jego głosu, jego zapachu, jego dotyku. Drażnił go palcami, dłońmi, ustami, językiem, czym tylko mógł. Chciał doprowadzić go do szaleństwa, by wyrył się w jego pamięci na zawsze. Bo on tak bardzo... go kochał...
- P-przestań ... się z...z-ze mną d-dra...żnić...
- Ale Wasza Wysokość to lubi... widzę to...
Widział w jego oczach coś co nakazywało mu robić właśnie to, a nie co innego. Albo może, trochę despotycznie, słuchał swoich żądz? Kto wie...
- Ja wiem lepiej... masz robić co ci każę... - zbliżył się do ucha Kagaho i wyszeptał – powiedz, co byś chciał ze mną zrobić?
Kagaho nie miał pojęcia jaki interes miał w tym Hades, może chciał to do czegoś wykorzystać...? Tak czy inaczej, musiał być szczery ze swoim panem. Miał dziwne przeczucie, że gdyby skłamał, Hades i tak by o tym wiedział. A co by się stało potem, wolałby nie wiedzieć.
- Mój panie... chcę cię wziąć w posiadanie... chociaż ten jeden raz...
- Wiesz, że żądasz wiele... A... co wtedy by się stało?
- Pieprzyłbym cię tak, że łoże by się złamało...
Ostro i szczerze. Nagle Kagaho poczuł paraliżujące uczucie. Hades złapał go za krocze. Miał delikatne dłonie, lecz pewny chwyt.
- Podoba mi się ta twoja arogancja...
Hades ponownie pstryknął palcami, i wtedy Kagaho był już zupełnie nagi. Dłoń czarnowłosego władcy piekła nadal spoczywała na jego czułym miejscu, a gdy nią poruszył, był już kompletnie bezradny... Nigdy nie śmiał nawet śnić o takim czymś... Zamknął oczy i poddał się paraliżującemu uczuciu. Jego oddech momentalnie przyspieszył, serce zaczęło mu mocniej bić... Nie był w stanie nawet zauważyć, gdy Hades się schyla i...
- A-argh... P-panie, c-co robisz... t-to zbyt... a-ach... u-upokarzające dla ciebie...
Nie mógł znieść widoku potężnego boga piekła, którego miał zapisanego w świadomości obchodzącego się z jego męskością jak z lizakiem. To było takie... nie na miejscu... Już prędzej on mógłby to robić, w końcu miał za zadanie przynieść Hadesowi przyjemność... Jedno zerknięcie wystarczyło, by zamknął swoje oczy z powrotem. Widok był zbyt podniecający i Kagaho mógł przysiąc że może dojść od samego patrzenia...
Jednak to nie mogło się równać z uczuciem, gdy Hades pochłonął jego męskość w całości, objął go swymi ustami i drażnił językiem. To było bardzo trudne to opisania, władca piekieł był sam w sobie pełen sprzeczności, był zimny, a zarazem gorący, był niewinny a zarazem bezlitosny, był delikatny a zarazem brutalny. Może i był bogiem, ale był też i człowiekiem, w jakiejś części...
Kagaho targało teraz tyle uczuć i myśli, że po prostu nie zwracał na nie uwagi, puszczał je wolno, ponieważ sam był sparaliżowany przez miażdżącą falę przyjemności. Całą swoją wewnętrzną siłę która mu pozostała przekazał na kontrolowanie swoich reakcji, było to chyba najcięższą rzeczą jaka kiedykolwiek go spotkała. Chciał po prostu chwycić Hadesa za te długie włosy i szarpać je, dyktując tempo i ruchy jego głowy. Resztki jego siły psychicznej absolutnie nie pozwalały na to, zacisnął zęby, lecz gdy jego oczy rozwarły się lekko, wzrok napotkał znów ten niesłychany widok. Widok który wykręcał mu mózg i powodował, że był na skraju. Odruchowo, szybkim ruchem odsunął Hadesa od siebie. Był teraz tykającą bombą zegarową.
- Jeszcze nie skończyłem... - szepnął długowłosy i już schylał się ponownie, gdy Kagaho agresywnym ruchem chwycił go za szyję i rąbnął o łóżko.
- Ale teraz ja zacząłem. - wydusił z siebie ciężko dysząc. Rozpierała go taka siła, której nigdy nie miał, ta siła pozwalała mu nawet na takie pogrywanie z osobą, która była dla niego najważniejsza na świecie. Wszystko inne przestawało się liczyć, liczyło się teraz tylko to, czego tak bardzo pragnął. A pragnął podporządkować sobie Hadesa. Całkowicie.
Błądził ręką po ciele długowłosego, aż zatrzymał się na tyłku. Zgrabnym, kształtnym. Chciał więcej. Jego palec zatrzymał się przy delikatnym, ciasnym wejściu. Chciał więcej.
- K-kagaho, co ty... n-nie waż się!... a-ach!
Czarny rycerz nie przejmował się już niczym, nawet rozkazami swojego przełożonego. W oczach miał tą iskrę determinacji. I tą cholerną, dziką chęć, która zaślepiała wszystko inne. Jego oczy pochłaniały coraz to bardziej zaczerwienioną i rozkapryszoną buzię Hadesa. Jego palec dostawał się coraz głębiej.
- P-przestań!... s-słyszysz... c-co mówię...?
Nie słyszał. Nie słyszał nawet siebie. Przybliżył się tylko lekko do jego twarzy i liznął go po policzku. Drugą ręką delikatnie rozszerzył mu nogi.
- Miałem zadbać o twoją przyjemność, wasza wysokość....
- N-nie w taki ... s-sposób... m-m...yślisz, że... że możesz mnie tak... po... po prostu... w-wyruchać, c-co?!
- Taki mam zamiar...
- N-nawet o tym nie myśl... p-przestań... zabiję cię, jeśli...a...a-achhhh!
- Mówiłeś coś, panie? - Kagaho uśmiechnął się szatańsko poruszając gwałtownie palcem. Ale nie miał do czynienia z łatwym osobnikiem. Długowłosy ciężko dyszał, ale wcale się nie poddawał.
- M-mówiłem, że... że osobiście cię zabiję, jeśli się ważysz... - Hades nie dokończył, bo ktoś mu przerwał. Ten ktoś gwałtownie pocałował go w usta, niwecząc wszystkie pogróżki, które miały zaraz wypłynąć mu z ust. Ten ktoś wcale nie obawiał się śmierci, musiał go mieć, musiał go mieć nawet za najwyższą cenę. Krótkowłosy zaczął ruszać palcem bardzo szybko i spijał prosto z ust słodkie jęki, a kiedy przymierzał się z zamiarem dodania drugiego, Hades chwycił go oburącz za szyję i ścisnął mocno przerywając pocałunek.
Chce mnie udusić?? Ostro pogrywa...
- Nie jestem... twoją... dziwką... Kagaho...
Kagaho przyznał, że napastnik miał mocny i pewny chwyt, siła jak na delikatną posturę o wiele za duża, jednak on sam dobrze wiedział co zrobić, by się uwolnić z duszącego chwytu. Po prostu wmusił w niego drugi palec. Owszem, napotkał opór, ale siłą łatwo go pokonał. Mogło trochę zaboleć, jednak osiągnął swój cel, Hades pisnął jak słodka dziewica, spalił się czerwienią i zwolnił uścisk.
- Wybacz mi te metody, panie, spełniam tylko twe rozkazy... - szepnął mu do ucha
- ...N-n...iech c-ię... J-jeśli... kto-kto-kolwiek... się d-dowie... a-ach... z-zabiję...
- Wasza wysokość, nikt nigdy się nie dowie... Nie powstrzymuj się, poddaj mi się... Kocham słuchać tych pięknych dźwięków, które z siebie wydajesz...
Mówiąc to palcami naśladował ruchy nożyczek, by rozciągnąć wnętrze delikatnego ciała. Nigdy nad tym nie myślał, ale teraz doszedł do wniosku, iż to ciało musiało być jeszcze dziewicze, dlatego było tak oporne. Nie był dość delikatny, patrząc na to z perspektywy pierwszego razu.
Ucałował skrzywioną twarz ukochanego długowłosego boga i spojrzał mu głęboko w oczy. Nie mógł już dłużej wytrzymać.
- Panie... to może zaboleć.
- Nie lituj się nade mną... idioto...
Kagaho uśmiechnął się do siebie. Tak, ta osoba pod nim to nadal był władca piekieł. Mimo iż dzisiaj już z 50 razy zastanawiał się, czy to nie sen i czy to naprawdę on.
- Chwyć się mocno mój panie, będę delikatny.
Usadowił się pospiesznie między nogami Hadesa i spojrzał mu w oczy. Z tej perspektywy widok był niesamowity. Aż trudno było uwierzyć, że to delikatne coś jest tak zaborcze i niebezpieczne.
- N-nie gap się tak... rób swoje...
- Tak jest...
Jeden szybki, mocny i zdecydowany ruch w przód. Długowłosy gwałtownie zacisnął powieki i odchylił głowę do tyłu. Schwycił prześcieradło i zacisnął dłonie w pięści. Za wszelką cenę chciał zahamować wydawanie dźwięków. Kagaho przyćmiony doznaniami, które były po prostu... nieziemskie, także zacisnął powieki. Było mu tak dobrze, tak dobrze... Chciał więcej, głębiej... Jego spragniona, nabrzmiała męskość ściśnięta w ciepłym i ciasnym wnętrzu, to coś co powodowało, że mózg przestawał działać... W pewnym momencie Hades wydał z siebie zduszony dźwięk, jednak natychmiast przygryzł sobie wargę. To było jak alarm dla kompletnie zatraconego w zmysłach krótkowłosego.
- B-boli, panie...?
- Z-zam...knij... s...s-ię... n-nie... prze-jmuj... się m-mną...
- Czy aby na pewno...?
Chwila pauzy. Cisza. Lekkie, słabe westchnięcie.
- ... c-co teraz... z-ze mną zrobisz...?
Ten jego... na wpół wkurzony, na wpół uległy, poddany głos doprowadzał go do skraju podniecenia. Nie mógł uwierzyć, że mu się oddał...
- Co zrobię... wiele przyjemnych rzeczy... nie martw się, mój panie, nie zrobię ci krzywdy...
- C-co chcesz ...przez to pow--... A-AAAAAAACHHHH~!
Jednym silnym ruchem był już cały w nim. Kagaho kątem oka zauważył, iż prześcieradło pod nimi staje się lekko czerwone...
Ch-cholera... Przesadziłem... Nie potrafię nad sobą panować...
- P-przepraszam, panie...
- ...W-więcej... - wydyszał
- A-ale przecież...
- T-to... cia...ło j-jest po-po prostu... słabe...a k-krew... to nic ... rusz s-się...
- Krwawisz przecież, panie.
- To... dobrze...
Krew umożliwiała dobry poślizg, więc w istocie bardzo się przydała. Kagaho nie zamierzał się patyczkować, i tak za dużo już czekał i się powstrzymywał. Chwycił jego zgrabne biodra i zaczął się poruszać, szorstko, mocno i silnie – tak jak miał w zwyczaju. Słyszał syki, jęki i piski które ewidentnie były wywołane bólem, tylko dlaczego? Czyżby to lubił? A może... robił to dla niego?
Faktycznie, było mu zajebiście. Szybkie ruchy bardzo mu odpowiadały. To on dyktował tempo, dostosowywał wszystko do siebie. Cała siła szła w jego ruchy. Był kompletnie zdyszany, a i tak rozpierała go energia. Nachylił się, by móc posuwać się jeszcze głębiej. I oczywiście... nacieszyć się tym, co miał teraz przed oczami... Jeden, mocny ruch który spowodował że wykorzystał już chyba całą głębokość swojego partnera. Wtedy się zatrzymał. I patrzył.
- A tak się opierałeś...
- K-kagahoooo~... r-rusz się~...
Też chciał się ruszyć. Cholernie chciał. Ale jeszcze trochę się z nim podroczy... taka chwila nie zdarza się często...
- Nadal masz siłę żeby wydawać mi rozkazy...? Nie widzisz...? Jesteś cały podporządkowany mnie, właśnie mnie...
- R-rusz tym cholernym t-tyłkiem albo... albo...!
- Zabijesz mnie...?
- ... p-proszę...
Tego było już za wiele. Kagaho po raz pierwszy usłyszał to słowo z jego ust. Było ciche, wręcz wydyszane, jednak w głowie zadudniło mu jak żadne inne kiedykolwiek. Był blisko. Bardzo blisko. I zamierzał dojść, nic nie mogło mu w tym przeszkodzić. Zaczął znów się poruszać, jeszcze bardziej dziko i nieregularnie. Pochylając się nad kruchym ciałem swojego kochanka, przyssał się mu do szyi, gryzł skórę i pochłaniał piękne dźwięki rozkoszy. Hades chwycił go za głowę i targał mu włosy. Głowę miał odchyloną do tyłu, powieki zaciśnięte, a usta czerwone od przygryzania. Nic z tego, nad tym nie dało się zapanować. Wargi same się otwierały, a elektryzujący dreszcz podniecenia sam wydobywał z ciebie te głosy. Wysokie, bezwstydne, brudne, wspaniałe.
- Achhh~! T-tak~! K-kagaho! Nie przestawaaaaaj~
- P-panie...ja...a-argh... ja... z-zaraz...
- K-kagaho, p-powiedz .... moje i-imię... a-achh! T-teraz... P-proszę cię...
- K-Kocham... cię... mój p-panie... Hadesie...
- J-ja... aachh~ Już... już n-nie-wy-trzy-maaaaam~
- Ach... a-arghhhh~!
Na tą jedną chwilę ich głosy splątały się w jedność. Jeśli myślicie że będę opisywać tą chwilę, to się grubo myliliście. Tego się nie da po prostu opisać. Niezliczona ilość uczuć, nieskończona ilość słów, które i tak nie oddają magii tej sekundy ani w jednym calu. Dwa do resztki sił wykończone ciała, leżące na sobie nieruchomo i błagające o choćby trochę powietrza.
Pierwszy ocknął się Kagaho, leżący na chudym i delikatnym ciele Hadesa. Spojrzał na jego bladą, porcelanową twarz. I czerwoną, bardzo kontrastującą malinkę na szyi.
Aj, chyba mi się za to dostanie...
Próbował w miarę delikatnie zejść z niego, bo nie chciał robić mu krzywdy. I wtedy zauważył te dwa kolory które spływały długowłosemu po udach. Strużki białe i czerwone. Poczuł się winny, być może dlatego, iż te popędy które jeszcze minutę temu rozsadzały mu zmysły, teraz kompletnie wygasły. Jakież to wszystko złudne...
- W-wasza wysokość... - wyszeptał słodko i cicho, jakby chciał w jakiś sposób odkupić swoje winy, których w istocie przecież wcale nie miał
- ... Wiesz, że jesteś jedyną osobą która uroniła tyle mojej krwi...? - wydyszał słabym głosem
- J-ja bardzo... p-prze...
- Ciiiii – przyłożył mu palec do ust – Ty, jedyna osoba której zranienie jest tak wspaniałe. Chcę żebyś mnie ranił. Tylko ty.
Kagaho schwycił dłoń Hadesa ze swoich ust i ucałował ją.
- Zawsze z tobą, mój panie.

Kagaho resztę dnia spędził w ukryciu, rozmyślając. Nie mógł skupić się na niczym.
Hades przez cały następny miesiąc nosił długi szal na szyi. Żałował tylko że ten znak kiedyś zniknie...

poniedziałek, 26 marca 2012

Wyładowanie frustracji temperaturą 40 stopni. (Motomi x L)

Małe wprowadzenie:

Yaoi zostało napisane za moja prośbą przez Shi, za co jej ogromnie dziękuje ;)


Postaci:
L, Ryuzaki, Lawliet- postać z "Death Note". Ma podkrążone oczy i ciemne włosy. Zawsze chodzi w jasnoniebieskich jeansach i rozciągniętej białej bluzce. Chodzi boso i zajada się słodyczami ^^ Mimo tego jest bardzo szczupły.

Motomi- postać z "Togainu no chi". mężczyzna w średnim wieku, uzależniony od palenia papierosów. Ma 183 cm. wzrostu, brązowe oczy i włosy.

Raito Yagami, Light- postać z "Death Note". Inteligentny, młody szatyn z fryzurą na "Biebera".



"Moja głowa... Co to za miejsce... Zapach dymu...?"
Przestraszony nagłym dotykiem ręki, L lekko podskoczył. Odwrócił się i zobaczył tajemniczego, przystojnego mężczyznę,  który zachęcająco się do niego uśmiechał.
-Motomi. Starszy, doświadczony facet, lubiący takich chłopców jak ty. ;)
-?...
-Po prostu pomyślałem, że teraz zapytasz o to, kim jestem i co tu robię.Widzę to po twojej zdezorientowanej minie. Jest słodka.
-A-aha...-Odpowiedział zakłopotany Ryuzaki.
Czyżby po raz pierwszy ktoś sprawił, że poczuł się zawstydzony? Nigdy nie był dobry w wyrażaniu emocji, a teraz nie potrafi ukryć nawet lekkiego zakłopotania.
-Oszczędź sobie trudnych pytań. Nie jesteś tak skomplikowany jak ci się wydaje.
-Co masz na myśli?
Motomi zbliżył się do do L'a i dotknął jego delikatnej twarzy swoją męską dłonią.
-Na przykład teraz...-Uśmiechnął się starszy mężczyzna -Robisz się jeszcze bardziej zawstydzony. Na twarzy Ryuzakiego pojawił się lekki rumieniec. To aroganckie zachowanie coraz bardziej działało mu na nerwy.
-Motomi, tak?
-Zapamiętałeś za pierwszym razem! Zawstydziłeś mnie...
-Zrób to jeszcze raz!
-Hm?
-To, co przed chwilą zrobiłeś...
-Nie pogrywaj sobie ze mną!
"Skąd ten gniew? Nawet nie panuję nad tym, co mówię." -Pomyślał L.
-Zdenerwowałem cię czymś? Wynagrodzę ci to.
Motomi popchnął Ryuzakiego i nachylił się nad nim.
L był wyraźnie zażenowany cichymi westchnieniami, które wydawał, gdy Motomi całował jego kark.
-Twoja twarz jest czerwona...-powiedział seme, delikatnie wkładając rękę do spodni L'a. - Doprowadziłem cię o takiego stanu, a nawet nie znam twojego imienia.
-L-Lawliet.
-Hm...Ładne...Odwdzięczę się - powiedział Motomi, po czym ścisnął męskość L'a, doprowadzając go do krzyku z rozkoszy.
-Tak... nie można... nawet cię...-Lawliet nie był w stanie dokończyć, gdy poczuł gwałtowne ruchy ręki Motomiego.
-To właśnie lubię, gdy tacy, jak ty, tak się przed tym bronią...
Motomi chwycił ręce L'a i wszedł w niego, pozbawiając go wszelkich zahamowań. Ryuzaki poddając się przyjemności, cały czas pamiętał o słowach mężczyzny. W przeszłości nie było nikogo, kto mógłby go zrozumieć, a teraz? Jego zachowanie jest takie... zwyczajne.
-Czujesz to, prawda? Nie jesteś teraz... Nikim szczególnym. -Wyszeptał Motomi L'owi do ucha.
Podczas, gdy ruchy faceta stawały się coraz szybsze, Ryuzaki gubił się we własnych myślach, W końcu, zupełnie poddał się przyjemności. Mimo, że to było pierwsze spotkanie z Motomim, teraz czuł się wyjątkowo zrozumiany. Jego pojękiwania stawały się coraz głośniejsze.
-Motomi! -wykrzyczał.


-Ryuzaki? Ryuzaki!
Ten głos wydawał się L'owi dziwnie znajomy.
-Co ci się stało?! Zemdlałeś, nie wiedziałem co ci się stało...
L czuł się zdezorientowany jak male dziecko. W dodatku ten dziwny sen...
-Jeśli nic ci nie jest, to ok. - Raito odwrócił się i podszedł do jednego z komputerów.
Jeśli czujesz się na siłach, to musimy przejrzeć listę...
Light nie mógł dokończyć zdania, L stanął za nim i objął go.
"Yagami... To własnie ty zawsze mnie rozumiałeś..."
               
                                                                   END *

*-Ryuzaki?
  -Tak?
  -Czuję na tobie zapach dymu...
  -*poker face*